niedziela, 22 czerwca 2014

Dziewczynka na biegunach.

Właśnie siedzę i dopalam papierosa. Wcale nie lubię palić, ale uczucie rozluźnienia jakie dają mi fajki jest całkiem przyjemne. Od czterech dni nie byłam w domu. Trzy dni temu chciałam wyjść do ludzi. Po dwóch godzinach na imprezie zaczęło mi się nudzić, wyszłam. Czasami nie jestem zbyt towarzyska. Myślałam, że imprezy to coś, co mnie uszczęśliwi, ale one tylko męczą. Chyba muszę skupić się na tym, co daje mi szczęście, a nie tym, co mogę opowiedzieć innym ludziom. Niektóre rzeczy wydają się być świetne, ale ja zwyczajnie do nich nie pasuję. Co z tego, że dla innych moje życie będzie zwyczajne, jeśli tak właśnie jest mi najlepiej?
Kiedy chwilę temu szłam przez park zobaczyłam świetlika. Nie znowu takiego zwykłego, bo pierwszego w moim życiu. Cieszyłam się jak dziecko, kiedy udało mi się go złapać. Z reguły tego nie pokazuję, ale zdarzają mi się takie emocjowe niespodzianki. Teraz jestem przybita do łóżka, a przynajmniej tak mi sięwydaje. Nie chcę niczego, chcę spokoju. No i spać.
Scrolluję głupie strony internetowe, zauważam niebanalne, ale o dziwo motywujące hasło. Dostaję kopa, mogę zmienić świat. Po chwili uświadamiam sobie, że nie chcę żyć.
Tak, cały czas moje samopoczucie ulega drastycznym zmianom o czym już się chyba rozwodziłam. Radość mnie przeraża, ona zupełnie nie pasuje. To znaczy nie żeby nie pasowała do mnie, nie pasuje do mojego świata. Potrafię wyobrazić sobie szczęśliwą siebie. Przykro mi, że mój świat nigdy do tego nie doprowadzi.
Kolejny dzień, kolejne emocje i nic więcej. Po raz kolejny mam dosyć i po raz kolejny nic nie robię. Ja pierdole.
Nie lubię białych warzyw i rozmów o miłości. Każde białe warzywo (jakkolwiek świetnie by nie smakowało) sprawia, że pragnę zwrócić poprzedni posiłek. Kiedy jednak zjem, o zgrozo, białe warzywo... oprócz zniesmaczenia czuję siłę. Podobnie jest z miłością. Różnica jest taka, że rozmowa o niej totalnie wgniata mnie w fotel i wywołuje burzę dziwnych emocji. Oprócz tego wcale nie czuję siły, a jej brak. Tak naprawdę nie ma związku między jedzeniem białych warzyw, a rozmowami o miłości. Chciałam tylko powiedzieć jak bardzo ich nie lubię.

4 komentarze:

  1. Fajnie piszesz, serio. Niby nie jest to nic szczególnego, bo kogo obchodzi co czujemy? Największą troską otoczą jedynie, ci co czyli to samo. W tym przypadku to ja... Ale dość tego zbędnego patosowego pieprzenia, bo przyszedłem Cie pochwalić: pisz dalej, czytam wszystko. W tych słowach nieświadomie zaklinasz magię i mam nadzieję, że z każdym postem będzie jej coraz więcej. Karmię się tym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo miło się czyta Twoje posty. Oby każdy kolejny był co raz bardziej pogodny.
    Trzymam kciuki,
    Lati

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuje cie do Liebster Blog Awards. Szczegóły i pytania na moim blogu
    idacz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę komentowała ,że piszesz depresyjnie czy jest mi teraz smutno bo to nie prawda (śmieszą mnie te komentarze) ja w tych tekstach odnajduje coś innego, z jednej strony jakąś cząstkę moich myśli chodź bardzo malutką -Bo która z kobiet nie myślała o tym czy jakby chciała znaleźć swoją połowę tej samej płci to było by jej chyba ciężko? (mam wrażenie ,że połowa kobiet myślała o takiej sytuacji) Po za tym piszesz jak nikt inny płynę po prostu miedzy wierszami i coraz bardziej intryguje mnie Twoja osoba ... po za tym również nie cierpię białych warzyw.! Hm, na razie to by było na tyle z niecierpliwością będę wyczekiwała kolejnych "przeżyć". M.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy